„(…)W ajurwedzie postrzega się zdrowie fizyczne, jako funkcję biologicznego ognia, który kontroluje metabolizm. Nosi on nazwę agni i jest czymś więcej niż tylko symbolem sił trawiennych. W szerszym znaczeniu jest twórczym płomieniem decydującym o funkcjonowaniu każdej istoty żywej i całego wszechświata (…) Agni przejawia się nie tylko u ludzi, ale w całej naturze. Rośliny są jego szczególnym siedliskiem, ponieważ zawierają agni fotosyntezy(…)” – piszą wspaniali David Frawley i Vasant Lad, jedni z najlepszych lekaży ajurwedysjkich na świecie w „Jodze ziół”. A ja czytam te słowa i wszystko zaczyna mi się układać w całość.
Od dawna wiedziałam, że strukturę wszechświata tworzy pięć żywiołów. Agni jest jednym z nich. Jak wyjaśniał Przemek Wardejn, zaprzyjaźniony konsultant ajurwedyjski w naszych książkach, agni bezpośrednim tłumaczeniu oznacza „ogień”. Za co przede wszystkim odpowiada w naszym ciele ogień? Za wspomniane trawienie i dobry metabolizm. Osoby z odpowiednią ilością ognia rzadko więc mają nadwagę. To on jest też podstawą naszego dobrego samopoczucia. Ajurweda podaje, że głównym powodem nierównowagi w organizmie są właśnie niestrawione resztki pokarmowe. To one tworzą tzw. ama, czyli toksyny. Z kolei ama odpowiadają za większość chorób. Ogień warunkuje też utrzymanie odpowiedniej temperatury w ciele, czyli proces produkcji ciepła w organizmie. Na poziomie naszego umysłu agni nazwałbym energią transformacyjną. Pomaga nam „strawić” (innymi słowy zarządzać) emocjami. Agni odpowiada za zmiany. Dlatego osoba o dobrze funkcjonującym agni, będzie stabilna, ale również inteligentna.
Rośliny zawierają agni, za pomocą którego trawią światło słoneczne i rodzą życie. Co ciekawe i absolutnie fascynujące zioła mogą nam przekazywać swój ogień, swoją siłę trawienia i transformacji, a tym samym wzmacniać nasze trawienie, zdrowie i odporność. Mało tego korzystając z roślinnego ognia mamy szansę przekształcić i wchłonąć te substancje, które najczęściej pozostają dla nas niestrawne. Agni roślin karmi więc nasze agni. Umożliwia podłączenie się do nieskończonych ilości energii płynących z natury. Budzi w nas siłę uzdrawiania. Agni roślin na zasadzie magnetyzmu ściąga toksyny z najodleglejszych zakamarków naszego ciała, neutralizuje je i przywraca równowagę.
Zioła (w tym ajurwedyjskie oleje ziołowe) można zatem stosować, aby wzmocnić agni, a co za tym idzie zregenerować i wzmocnić nasz układ immunologiczny. Jak pięknie tłumaczą dwaj lekarze ajurwedyjscy nasza aura jest niczym innym jak „blaskiem naszego agni”. Wzmacniając siłę trawienia wzmacniamy również naszą aurę. (…) Właściwie zioła i przyprawy ze swej natury mogą odżywiać agni bezpośrednio, wzmacniając podstawową energię ciała i umysłu oraz umożliwiając właściwe trawienie i przetwarzanie nie tylko pokarmu, ale także doświadczeń życiowych (…) – dodają. A ja do do doświadczeń życiowych dodałabym emocje…
Skupmy się teraz na moment na ajurwedyjskich olejach ziołowych w kontekście agni. Proces wielogodzinnego gotowania roślin (kwiatów, przypraw i ziół) z wodą i zimno tłoczonymi olejami sprawia, że do oleju końcowego przechodzą substancje czynne rozpuszczalne zarówno w wodzie jak i oleju. Gotowanie na żywym ogniu w rozgrzewającej miedzi wzmacnia dodatkowo agni roślin. W rezultacie olej wpływa dobroczynnie nie tylko na naszą skórę, ale również siłę trawienia, nastrój i odporność. Szczególnie jeśli do jego produkcji (jak w przypadku m.in. oleju do ciała Vata Prakriti) wykorzystujemy rozgrzewające i wzmacniające rośliny takie jak m.in. ashwaghanda, arcydzięgiel, kardamon czy cynamon cejloński oraz słoneczny olej sezamowy.
Ja uwielbiam masować się delikatnie podgrzanym olejem sezamowym z dodatkiem oleju do ciała vata Prakriti szczególnie po porannej praktyce jogi, którą zawsze rozpoczynamy z Maćkiem od serii tzw. Surya Namaskar, czyli powitań słońca. Jak sama nazwa wskazuje ten cudowny zestaw asan praktykowany o poranku (najlepiej skoro świt po wschodzie słońca) i na czczo wznieca w nas rozgrzewającą suryę, czyli energię słoneczną. Poprawia nasz metabolizm i wzmacnia siłę trawienia, a tym samym odporność zarówno fizyczną, jak i psychiczną. A jak widać na załączonym obrazku od czasu do czasu praktykować jogę można nawet z prawie dwumiesięcznym maluszkiem…